środa, 13 września 2017

002. Jak spotkałam Linkin Park?

Witajcie kochani po dłuższej nieobecności. Chciałabym publikować posty na blogu o wiele częściej niż raz na dwa tygodnie, jednak w tym momencie jest to mało możliwe. Przyznam się z ręką na sercu, że chociaż w weekendy miałam czas, to wolałam go spędzać z chłopakiem - razem odpoczywaliśmy po ciężkim tygodniu w pracy. 
Już dawno chodziło mi po głowie opisanie relacji ze spotkania z Linkin Park. Jak już większość z was wie, odbyło się ono 1 lipca 2017 roku i uważam, że był to jeden z najpiękniejszych dni w moim dotychczasowym życiu. Po 14 latach oczekiwania spotkałam bohaterów, którzy wyciągnęli mnie z moich nastoletnich problemów. Dużo im zawdzięczam i wreszcie miałam okazję im o tym powiedzieć. 
O wszystkim dowiedziałam się dzień przed. Właściwie zawsze tak jest - Lorenzo z Linkin Park Underground wysyła maile do szczęśliwców z informacją o wygranej. Kiedy zobaczyłam tytuł wiadomości, o mało nie padłam ze szczęścia! Nie wierzę, no po prostu nie wierzę! - wszystko we mnie krzyczało. Najlepsze jest to, że nawet nie miałam biletu na koncert. Jak tylko dowiedziałam się o tym, że wygrałam spotkanie z zespołem, to kupiłam wejściówkę na viagogo ryzykując, że może przyjść podrobiona... Nawet nie zdajecie sobie sprawy z tego, jak waliło mi serce w momencie przechodzenia kontroli! Zapłaciłam naprawdę sporo, bo takie strony żądają horrendalnie wysokich cen za opłaty serwisowe.

W sobotę rano przyszła wiadomość o godzinie i dokładnym miejscu, gdzie to spotkanie się odbędzie. Na szczęście mieszkam jakieś 1,5 h jazdy od Werchter. P. nie pojechał ze mną, gdyż nie chcieliśmy płacić za bilet drugie tyle, a poza tym na m&g i tak by go nie wpuścili. Trochę szkoda, toteż na miejscu byłam dopiero ok. godziny 16. 


Na zewnątrz bardzo dużo ludzi czekało na wejście. Zanim weszłam na teren festiwalu, minęła niecała godzina. Sprawdzali nas bardzo dokładnie - trzeba było wyjąć zawartość torebki i otworzyć ją szeroko, kontrola przypominała kontrolę na lotnisku. Ale po wydarzeniach w tym roku lepiej chuchać na zimne. Nikt nie miał pretensji do ochrony o to, że wszystko tak długo trwało. 
Zanim zobaczyliśmy się z zespołem, zdążyłam podpisać Belgijską flagę, która potem została przyczepiona na scenie do klawiszy Mike'a Shinody. Byłam z tego bardzo dumna, gdyż to również zdarzyło się po raz pierwszy - przy wcześniejszych koncertach Linkin Park przyjeżdżałam za późno, aby zdążyć na podpisywanie. Mój podpis znajduje się gdzieś po prawej stronie na czerwonym tle.


Ok. godziny 21.30 pojawiła się Missy, tour manager zespołu i wręczyła nam wejściówki oraz odznaczyła na liście naszą obecność. Można było mieć tylko jedną rzecz do podpisania, a i tak niektórzy przynieśli dwie. Ja zdecydowałam się na okładkę Minutes to Midnight ze względu na białe tło. 



Jestem bardzo dumna ze swoich zdobyczy. Po powrocie oprawiłam je w ramkę, która idealnie prezentuje się na tle białej ściany w mojej sypialni. 
Po sprawdzeniu obecności Missy zaprowadziła nas do pomieszczenia na backstage'u, gdzie mieliśmy czekać na chłopaków. Zajęło to trochę czasu, bo zespół udzielał jeszcze wywiadów dla prasy. Missy poprosiła nas o nieużywanie telefonów i wymieniła ogólne zasady, których musieliśmy przestrzegać na m&g. Dała nam też butelkę wody i jakieś przekąski. Mój żołądek był tak skręcony z nerwów, że nie byłam w stanie nic zjeść. Kilka osób próbowało mnie uspokoić, ale ich próby nie były do końca udane. Mimo wszystko podziękowałam za szczere chęci.
Jako pierwszy wszedł do nas Joe. Chyba nie wiedział, że może zacząć i wydawał się być zaskoczony. Przywitaliśmy go śmiechem. Okazał się fajnym gościem, jednak mało rozmownym. To samo Brad, Phoenix, czy Rob. Z tym ostatnim rozmawiałam o polskich fanach i pozdrowiłam go w ich imieniu. Pytał się mnie, na ilu koncertach byłam. 
Ogólnie wszyscy wypadli bardzo dobrze, najlepszy kontakt z fanami ma oczywiście Chester z Mike'm. Chazzy wszedł jako pierwszy. Powiem wam, że gdy zobaczyłam, jak przekracza próg pokoju prawie zemdlałam. W mojej głowie kłębiły się myśli "on jest prawdziwy, on istnieje!". To było niesamowite, takie surrealistyczne. Podszedł do mnie, zaczęliśmy standardowo:
"- Hey, how are you?
- Good, I'm fine, and you?
- Oh, if not you, not Linkin Park, I'd not even be standing there! Thank you for saving my life.
- God, so cool, come here!"

W tym momencie przytulił mnie mocno i poczułam, jak całe życie wreszcie nabiera sensu, jak wszystko zaczyna się układać. Sprawił, że uwierzyłam w siebie na nowo. Spojrzałam na niego z wdzięcznością i podziękowałam mu za wszystko, a on na to:
"- Aww I hope you're okay now!"
Miałam łzy w oczach. Mike podszedł do mnie zaraz po Chesterze. Widać było, że trzyma lekki dystans, ale zgodził się na przytulenie (po 14 latach oczekiwania nie mogłam tego odpuścić). Zmieszał się, gdy powiedziałam mu to samo, co Chesterowi, jednak moje słowa również zrobiły na nim wrażenie. 


Kiedy zespół opuścił pokój, usiadłam na tej białej kanapie za mną. Schowałam twarz w dłoniach. Mało brakowało, a zaczęłabym płakać. Być może nie powinnam opisywać tego na blogu, gdyż jest to zbyt osobiste... Z drugiej strony czułam ogromną potrzebę podzielenia się z wami moimi przeżyciami z tamtego dnia.
Każdy podchodził do mnie i mówił, że to co powiedziałam chłopakom było absolutnie wspaniałe i zazdroszczą mi odwagi. Chciałam dać Chesterowi list, ale uznałam to za dziecinne. Dzisiaj tego żałuję. Z wiadomych przyczyn. 
Ten zespół jest dla mnie naprawdę ważny i mam nadzieję, że po stracie Chazzy'ego dalej będą kontynuować działalność, bo wokalista nie chciałby, aby bez niego poddali się w tworzeniu czegoś, co tak naprawdę kochają. Moim kolejnym marzeniem jest usłyszeć ich ponownie na żywo, przytulić raz jeszcze i podziękować za dodawanie otuchy w tych ciężkich miesiącach. 

14 komentarzy :

  1. WOW, to cudowne moc spotkać się z ukochanym artystą, zespołem, czy po prostu człowiekiem, który jest dla nas inspiracją. Pamiętam, jak jeszcze jako dziewczynka z podstawówki zaczynalam słuchać ich pierwszych kawałków i to właśnie od tego zespołu zaczęła się moja przygodą z muzyką rockową i metalową. Szkoda, że Chester nie żyje, myślałam, że może kiedyś pojadę na koncert i zobaczę go na żywo :C

    OdpowiedzUsuń
  2. Płakałam jak czytałam Twoją relację... Dużą jej część już przecież znałam, ale mimo to. Mimo to nadal mam w sercu miazgę emocji jak sobie pomyślę... że ja już nie pojadę.

    OdpowiedzUsuń
  3. Aż mam dreszcze czytając ten wpis. Sama mam idola, więc wiem jakie to ważne zobaczyć kogoś kogo się podziwia na żywo, a co dopiero spotkać. Miałaś ogromne szczęście, gratuluję! Ja bardzo żałuję, że nie pojechałam na ich koncert :(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też jest to idol muzyczny. Dokładnie, też wiele razy słyszałam jak ludzie naśmiewają się z ludzi, którzy mają idoli. Nie rozumieją, że dla niektórych to nie tylko osoba, której można posłuchać czasami, ale tak jak piszesz dzięki tej osobie przetrwało się najgorsze chwile.

      Usuń
    2. To jest przykre. Jesteśmy wolnymi ludźmi, a i tak słyszymy opinię o tym, co wypada, a czego nie - na szczęście ja mam te opinie gzieś <3

      Usuń
    3. Dokładnie, nie warto się przejmować czymś takim :)

      Usuń
  4. Zazdroszczę, że miałaś okazję spotkać zespół w jeszcze pełnym składzie. Faktycznie szkoda listu ale i tak fajnie, że zdobyłaś się na odwagę aby wyrazić swoją wdzięczność. Ja od lat w samochodzie mam tylko jedną płytę.. jeżdżę niemal codziennie.. i codziennie jej słucham.. i jest to właśnie płyta Linkin Park :-)

    OdpowiedzUsuń
  5. To musiały być piękne i emocjonujące chwile :) Oby więcej takich u Ciebie!
    Ja marzę o spotkaniu mojej ulubionej włoskiej piosenkarki, może kiedyś będę miała tyle szczęścia! :)

    OdpowiedzUsuń
  6. To musiało być naprawdę piękne wydarzenie ;) Tyle emocji; )
    Kochana super, że opisujesz takie rzeczy ;)
    Obserwuję z wielką chęcią i zapraszam do siebie : https://kobiecomania.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  7. Ryczałabym jak bóbr <3 uwielbiam ich twórczość, byłam na koncercie w 2012 roku i kiedy dowiedziałam się w lipcu o tej strasznej wiadomości, jeszcze bardziej żałowałam, że nie zobaczyłam ich ostatni raz w tym roku :(

    OdpowiedzUsuń
  8. Cieszę się, że miałaś okazję spotkać chłopaków, w tym Chestera :) Masz dzięki temu piękne wspomnienia :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Gratuluję spełnienia takiego ważnego dla Ciebie marzenia! :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Eh, co tu się rozpisywać, mega przeżycie;) Fajnie że miałaś taką okazję, że to przeżyłaś:)

    OdpowiedzUsuń